Znikające dziewczyny: Weronika

I znowu kolejny ranek. Weronika podnosi głowę. Młody już nie śpi i przemierzając przedpokój drobnymi kroczkami zmierza do jej sypialni.

foto Internet

Nie otwierając oczu Weronika zastanawia się od kiedy to jest jej sypialnia? Od kiedy przestała być ich? Dzień za dniem, rok za rokiem zaczęli oddalać się od siebie. Czas nie tylko leczy, umie też zabijać.

Młody wchodzi i daje mokrego całusa gdzieś w okolice nosa. Weronika się uśmiecha, choć chciałaby zakopać się pod kołdrę. Żeby dali jej spokój. Choć jeden dzień wolnego od życia.

Wstaje. Robi Młodemu płatki na mleku. Włącza mu bajki. Wie, że to mało wychowawcze. Na wychowanie nie ma jednak sił. Za chwilę odwiezie go do przedszkola i zagłębi w codzienność.

Sprzątanie. Pranie. Prasowanie. Gotowanie. Zakupy. Kilka godzin mija szybko. Trzeba jechać po Młodego. Zaraz wróci On i będzie czas podać kolację. Potem zwykłe czynności wieczorne: kąpiel, bajka, usypianie, książka, sen...

Tylko do Weroniki jej własny sen nie przychodzi. Od wielu miesięcy to rzadki gość. Nie sprowadzają go nawet dwie czy trzy lampki wina. Na więcej nie ma odwagi.

Czasem zastanawia się, czy żyje, czy tylko obserwuje z boku życie jakiejś kobiety o imieniu Weronika. Kiedyś pięknej, zadbanej, uśmiechniętej. Teraz zmęczonej, z odrostami, ciągle krzyczącej na wszystkich wokoło.

Weronika nie lubi tej obok. Patrzy na nią z odrazą. Może by i powiedziała co sądzi, tak w myślach, ale Weronika od dawna stara się nie myśleć. Bo to boli. Bo każe wspominać, marzyć, planować. A przecież wie, że przeszłości nie wróci, teraźniejszości nie zmieni, a przyszłość... Nie, Weronika nie myśli.

Patrzy w sufit i słucha. On chrapie. Młody pojękuje. Weronika błaga o ciszę.

Zasypia zmęczona nad ranem, żeby za chwilę zbudził ją Młody maszerujący po codzienną dawkę płatków z mlekiem.

I takie byłoby dalej życie Weroniki gdyby nie R.

Pewnego dnia, kiedy gotowała obiad starając się skupić na nielubianej czynności, wszedł do kuchni i tak po prostu położył ręce na ramionach Weroniki. Zdrętwiała - ale wcale nie ze strachu, a w oczekiwaniu. Przymknęła oczy. R ucałował ja w szyję, objął w talii, wchłonął jej zapach.

- Jak Ci mija dzień, Aniele?

Weronika poczuła, jak opada z niej stres. Jak nareszcie jej dzień i życie wchodzą na właściwe tory. Jak zaczyna toczyć się w dobrym kierunku.

I tak zaczął się w życiu Weroniki nowy etap. Kiedy On wychodził do pracy, a Młody był już w przedszkolu przychodził R. Razem było o wiele łatwiej. Prace szły szybciej. Zostawało jeszcze tyle czasu na rozmowy.

Weronika wiedziała, że R. jest dla niej niedostępny. Była przecież mężatką. Ale w rozmowach nie było nic złego, prawda? Ktoś nareszcie się nią interesował. Chciał znać jej zdanie. Podzielał opinie. Bo mimo tego co sądził o Weronice On, była ona inteligentna i z dużą wiedzą o świecie.

Więc R. słuchał. Mogła mówić i mówić, a on nie przerywał. Patrzył na nią i widziała zachwyt w jego oczach. Nie chciała widzieć miłości. Przecież nie mogła.

R. znikał przed powrotem Młodego. Czasem odprowadzał Weronikę pod przedszkole. Potem stał i patrzył jak ona z synem za rękę odchodzą nie oglądając się za siebie.

Nie wiadomo jak długo by trwała taka sytuacja gdyby R. nie zebrał się na odwagę. Pewnego dnia po prostu usiadł obok Weroniki i wziął ją za rękę. Weronika zamknęła oczy i zacisnęła usta. Uczucia i myśli przebiegały w jej głowie z prędkością światła. Ale nie zabrała ręki. Tak jest dobrze. Tak musi być.

Z każdym dniem ich bliskość rosła. Niby przypadkowe dotknięcie rąk. Potem już całkiem świadome objęcia. Dotyk, który dawał szczęście.

Weronice przestało to wystarczać. Chłód wieczorów, a zwłaszcza nocy nie pozwalał zapomnieć o radości dnia.

Weronika myślała. Chciała R. i bała się tego, co może się stać. Więc nadal R. zajmował jej dni, wieczory pełne były pracy, a noce jak zwykle zimne i samotne.

Jakoś tak naturalnie z upływem miesięcy R. zaczął pojawiać się również nocami. Kiedy tylko On zasypiał, R. siadał przy łóżku i brał Weronikę za rękę. Nie słyszała już wtedy chrapania męża i płaczu Młodego. Bliskość R. dawała jej tak wyczekiwany spokój. Pojawił się sen, a w nim R. Jakby razem z dotykiem przekazywał jej siebie.

Kiedy Weronika budziła się rano czuła pustkę, ale już wiedziała, że R. przyjdzie za kilka godzin. I znowu będzie szczęśliwa.

Jak wszystkim zakochanym, tak i Weronice nie wystarczał sam uścisk dłoni. Zaczęła udawać, że do późna ogląda telewizję. Kiedy On szedł spać, Weronika gasiła telewizor i w ciemności czekała na R. Kiedy zbliżał się sen, przychodził i R. Cicho wślizgiwał się pod koc i mocno obejmował Weronikę w pasie. Przytykał nos do jej szyi. Chłonął jej zapach. Pochłaniał ją całą. Weronika dopiero teraz poczuła co to znaczy być kobietą, być kochaną i pożądaną.

Zasypiała w objęciach R. Nareszcie spokojna. Nareszcie spełniona.

Czasem udawało jej się przespać do rana. Czasem On wyrwał ją ze snu każąc wracać do sypialni. Było jej wtedy zimno i znowu patrzyła w sufit . Nigdy nie zastanawiała się, gdzie podział się R. Przecież rano zawsze wracał.

Weronika zaczęła żyć spotkaniami z R. Prace domowe, zabawy z Młodym - wszystko było jak we śnie. To spotkania z R. były jej życiem. Tym prawdziwym

A kiedyś Weronika nie zwróciła uwagi na Jego słowa. Kiedyś nie odpowiedziała na pytanie Młodego. Kiedyś nie ugotowała obiadu. Kiedyś zapomniała o gotującej się wodzie w czajniku, a dym zaalarmował sąsiadów. Kiedyś Weronika nie wstała z łóżka.

I wtedy On zwrócił na Weronikę uwagę. Zaczęły się rodzinne debaty. Zwoływanie mam, ciotek i sióstr. On wtedy musiał zająć się Młodym, a Młody dowiedział się, że ojciec służy też do zabawy. Wszyscy litowali się nad Nim. A On czuł się poszkodowany. Czego Weronika chce od Niego? Miała piękny dom. Nie musiała pracować. Miała wakacje w ciepłych krajach. Zapewniał im dostatnie życie. A jej ciągle czegoś mało.

Siłą zaprowadzili Weronikę do poleconego przez teściową psychiatry. Zdiagnozował głęboką depresję, przepisał zestaw leków działających cuda, zalecił spokój, odpoczynek i terapię. Na koniec wystawił rachunek za szczęście.

Od tej pory On milczał. Starał się nie patrzeć na Weronikę. Był zły. Czuł wstyd.

A Weronika? Patrzyła i słuchała. Inna czynność była ponad jej siły. Brała leki i była. Po pewnym czasie zaczęła wstawać. Wracać do schematu dnia: pobudka, śniadanie, przedszkole, sprzątanie, pranie, obiad, kolacja, sen bez snów.

I życie bez R. Czy to działanie leków, czy też ciągły nadzór rodziny sprawiły, że Weronika nie umiała płakać. Ale ból straty czuła ogromny. Bolał każdy krok, każdy gest.

Kontrole pomału się skończyły. Weronika brała leki i zachowywała się jak rodzina, a zwłaszcza On oczekiwali. Zostawała już sama w domu. Wtedy siadała i pozwalała sobie czuć. Czego chciała ona sama? Co mogło dać jej życie?

Weronika wiedziała czego chce. Chciała R. Chciała znowu poczuć szczęście. Obecność kogoś, komu zależało na Weronice.

Każdego dnia łykała tylko część leków - żeby wstać i przeżyć dzień. Resztę chowała. Nadzieja bliskiego spotkania z R. dawała jej siłę. Czekała.

Tego dnia wstała jak zwykle. Zrobiła Młodemu śniadanie. Odprowadziła do przedszkola. Powiedziała, że dziś przyjdzie po niego tatuś, przytuliła. Poszła do fryzjera. Wróciła i wysprzątała mieszkanie. Spakowała swoje rzeczy, niepotrzebne wyrzuciła.

Wzięła długą kąpiel. Ubrała się  jak na święto przystało. Zrobiła herbatę, usiadła w ulubionym fotelu. Teraz trzeba tylko czekać.

Kiedy On wrócił zastał Weronikę z głową na oparciu. Miała zamknięte oczy. Podszedł, żeby ją zbudzić. Już dawno minął czas odebrania Młodego z przedszkola. Podszedł i dotknął jej ramienia.

Weronika patrzyła na Niego. Pierwszy raz widziała jak płakał. Trzymał ją za rękę, położył głowę na kolanach. Płakał. Takiej bliskości Weronika nie pamiętała od lat.

Ale było za późno. Musiała odejść. Popatrzyła na Niego z czułością - przecież nie zawsze było źle. "Zajmij się Młodym" chciała powiedzieć. Ale w tym momencie R. wziął ją za rękę. Czas iść.

I poszła, zostawiając Go obejmującego jej zimne już ciało.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga