Każdego kolejnego dnia marzyła o tym, żeby przestać istnieć. Dziś samotna. A przecież wczoraj kochały ją tłumy. Skandowali słowa piosenek. Wybijali rytm. Szaleli.
Grażyna wnosiła na nasz oddział radość. Całą sobą. Swoim śmiechem. Swoim poczuciem humoru. Rozmowami z każdym i o wszystkim. Często zdarza się taki dobry duch oddziału. Naszym była Grażyna.
Mam rodzinę. Dwoje dzieci. Męża. Mam pracę. Mam też dom. Mam i imię i nazwisko. I tyle mogę powiedzieć o sobie. Bo czy jak pytają co u mnie, to chcą słyszeć co mam do powiedzenia?